Palma i tęcza
Tęczowa palma czy palmowa tęcza? Wychodzi na to samo, czyli na promocję określonej ideologii (co okazuje się dopiero po niewczasie) w samym centrum stolicy.
Obie – za przeproszeniem – realizacje stały się już symbolami Warszawy. I nawet dobrze, bo ożywiły szarzyznę postkomunistycznego miasta, które wciąż pozostaje skostniałe, a architektonicznie nowatorstwo sprowadza się zwykle do betonu, stali i szkła. Wszystko na poważnie, bez zmrużenia oka. A palma i tęcza miały być właśnie niewinne, zabawne i ironiczne. Szybko jednak stały się orężem w walce z zaściankową, kołtuńską i ciemnogrodzką wizją świata tych, którym z Warszawy bliżej do Wschodu (obora) niż Zachodu (opera).
To już samo w sobie jest naganne, lecz dodatkowym efektem ubocznym był szum wokół tych – za ponownym przeproszeniem – dzieł sztuki, które uzyskały takie miano, choć miały być li tylko ubarwieniem owej szarości. Ot, sztuczna wielkość, na którą nie zasługiwały, ale ją otrzymały. A wraz z nią obydwie artystki-feministki – znamienne, że stworzyły TĘ tęczę i TĘ palmę! – przypuściły mocną ofensywę ideologiczną, która pojawiła się wtedy, gdy interpretacja ich dzieł zaczęła wymykać się spod kontroli i skierowanie dyskusji na właściwe tory okazało się konieczne. Koło się zamknęło, dyskusja również. I na proste pytanie: Czy dla artysty różna interpretacja dzieła jest korzystna (bo zdobywa rozgłos), czy irytująca (bo zmienia wymowę) – niestety, nie dostałem odpowiedzi. Czyżby dlatego, że „Plus Minus" to nie „Gazeta Wyborcza"?
...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta