Tłumna Kenia bez turystów
Właśnie rozpoczyna się sezon na safari, a trudno o lepsze niż w Kenii. Kłopot w tym, że kraj, który pół wieku temu był ulubioną kolonią Wielkiej Brytanii, szybko staje się jednym z bardziej niebezpiecznych miejsc Afryki.
Gigi ma głos równie głęboki, czysty i piękny jak Tina Turner. A urodą młoda dziewczyna bije amerykańską gwiazdę na głowę. Ale koncertu wokalistki zespołu Mombasa Roots słucha tego wieczoru tylko kilkunastu gości: paru Francuzów, dwóch Holendrów, wyraźnie dobrze sytuowana rodzina z Nigerii i ja.
– Rok temu o tej porze hotel był pełen. Ale teraz Europejczycy boją się przyjeżdżać do Kenii: brytyjskie władze nawet oficjalnie to odradzają. Niektóre hotele już zostały zamknięte, inne ledwie co piąty pokój mają zapełniony – mówi mi Maggie Okero, która na chwilę opuściła sklep z pamiątkami hotelu Mombasa Beach, aby posłuchać szlagierów muzyki pop w wykonaniu Gigi.
– Wiesz, mzungo („biały" w języku bantu), ja bym za ciebie wyszła choćby dziś i pojechała do Europy. Tu jest ciężko – dodaje nagle pół żartem, pół serio.
Dla dwudziestoparoletniej dziewczyny, podobnie jak tysięcy innych mieszkańców największego kenijskiego portu, przyjezdni z Europy to jedyna nadzieja na lepsze życie.
Sześć razy w tygodniu Maggie wsiada o świecie do matatu (busika), który za 30 szylingów po półtorej godziny dowozi ją z obrzeży aglomeracji do rejonu, w którym nad Oceanem Indyjskim stoją hotele zachodnich sieci. To nie jest łatwe życie. Przy cenach,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta