Marsjanie z pustyni
Kiedy w drugiej połowie lat trzydziestych poprzedniego stulecia Orson Welles serwował Ameryce „Wojnę światów", ludzkość dochodziła właśnie do równowagi po pierwszej wojnie światowej i sądziła, że nic gorszego między ludźmi zdarzyć się nie może.
Dlatego tak łatwo uwierzono w zagrożenie z kosmosu. Atak Marsjan na Amerykę miał być kolejną fazą apokalipsy. Miał przebić skalą zniszczenia wszystko, co widziano na europejskich frontach, i to w samym sercu Stanów Zjednoczonych, a więc kraju, który, choć wojnę wygrał, zniszczeń wojennych szczęśliwie nie doświadczył. Trzeba było zatem geniusza, by zagrożenie czysto teoretyczne, ale podbudowane filmem, literaturą i wspomnieniami kombatantów, przerodzić w prawdziwą psychozę.
Genialny Welles wykreował w radiu słuchowisko tak realistyczne, że Amerykanie, nieprzywykli wtedy jeszcze do siły mediów, uznali, że atak kosmitów jest faktem, i wpadli w panikę. Mobilizowano oddziały obrony terytorialnej, tysiące razy interweniowało pogotowie ratunkowe, a jakaś (niewielka) grupa słuchaczy doświadczyła zawału serca. Wszystko dzięki iluzji radia, wtedy jeszcze jedynego medium o zasięgu niemal powszechnym.
Warto zwrócić uwagę na datę słynnego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta