O pożytkach z królików
Gdy czytam wpisy internetowe pod informacjami o tym, ile mam dzieci, nie mogę wyjść ze zdumienia, jak wiele nienawiści i agresji rodzi fakt posiadania większej rodziny niż przeciętna. Nigdy nie spotkałem się – i dobrze – z takimi samymi opiniami wobec ludzi z jednym dzieckiem czy bezdzietnych.
Tomasz P. Terlikowski
„Katolik nie musi być jak królik" – oznajmiły ostatnio światowe media, powołując się na nieszczególnie precyzyjną i rzeczywiście zawierającą słowa o katolikach i królikach wypowiedź papieża Franciszka. I choć sam Ojciec Święty wielokrotnie podkreślał, że wielodzietność jest wartością, a otwartość na życie pozostaje istotnym elementem małżeństwa chrześcijańskiego, to, niestety, po tych słowach (gdy się je odpowiednio zinterpretuje, weźmie pod uwagę specyfikę retoryki papieża – nie ma w nich nic zaskakującego, poza użyciem potocznego sformułowania) pozostało wrażenie, że Franciszek znowu zmienia katolickie nauczanie. A tak nie jest.
Kościół nigdy nie nauczał, że wielodzietność jest obowiązkiem katolika, zwłaszcza że w wielu przypadkach samotność czy małodzietność nie są wyborem, ale krzyżem, który dotyka ludzi. Nie nauczał też, że ci, którzy mają więcej dzieci, są lepszymi katolikami. A i sam Franciszek nie zaczął nauczać, że otwartość na życie (czyli właśnie zachęta do wielkodusznego przyjmowania kolejnego potomstwa) przestaje być istotnym elementem katolickiego przeżywania małżeństwa.
Prokreacja była i jest jednym z dwóch istotnych celów, dla których ludzie zakładają rodzinę.
Znak błogosławieństwa
Nie jest to nauczanie, które można by uznać za nakładanie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta