Legii nigdy nie sprzedam
Dariusz Mioduski | Współwłaściciel Legii Warszawa o gonieniu Europy, trudnej miłości kibiców i Bogusławie Leśnodorskim.
Rz: W styczniu minął rok, od kiedy jest pan większościowym udziałowcem Legii. Ile razy w ciągu tego roku mówił pan sobie: „to był doskonały pomysł", a ile razy: „w co ja się wpakowałem"?
Dariusz Mioduski: Słowo harcerza, trzy palce na sercu, że ani przez chwilę nie zastanawiałem się, czy zrobiłem dobrze. Były oczywiście trudne chwile. Wiedziałem, że nie wszystko będzie łatwe i przyjemne, że to będzie ciężka praca i będą momenty, gdy wszyscy wokół mnie, łącznie z rodziną, będą się zastanawiać, po co mi to było. Nigdy bym nie przewidział tego, co się stanie z Celtickiem, raczej nie przewidziałbym tego, co się stało w meczu z Jagiellonią. Spodziewałem się, że będą incydenty, ale nie sądziłem, że w takim wymiarze...
A Lokeren?
Tego też się nie spodziewałem, nagle wróciły stare czasy... Ale moim zdaniem ta sytuacja okazała się przełomem. Nasze środowisko kibicowskie w końcu zrozumiało, że tak dalej być nie może, bo to szkodzi klubowi. To nie jest jednolite środowisko, to jest Warszawa, Mazowsze, Polska. Nie ma jednego lidera, to nie jest armia, nie można im narzucić czegoś odgórnie, każdy z nich na swój sposób przeżywa miłość do piłki i do Legii. Dla innych futbol jest po prostu rozrywką, dla nich to styl życia, idą za tym pewne wartości, ideały...
Ale pan, jako właściciel biznesu, nie powinien...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta