Wychodzi ze mnie Łódź
Napastnik Legii Marek Saganowski o kolegach z drużyny, meczach z Lechem i marzeniach, które zostały mu do spełnienia.
Rz: Po golu z Lechem w finale Pucharu Polski kamień spadł panu z serca?
Marek Saganowski: Dlaczego miałoby tak być?
Bo w lidze pan nie strzela.
Nie przejmuję się tym jakoś specjalnie. Nie twierdzę, że zupełnie mi to nie ciąży, jestem napastnikiem, uwielbiam strzelać gole. Ale wiem też, co daję drużynie.
Kto jest lepszym piłkarzem – Saganowski czy Orlando Sa?
Orlando na pewno mnie przewyższa szybkością i jest lepiej wyszkolony technicznie. Natomiast ja lepiej rozumiem taktykę, mam większą wolę zwycięstwa. Moją przewagą jest też to, że zawsze gram dla drużyny i nie interesują mnie indywidualne statystyki. Najczęściej jest mi wypominany wiek. Ale to ja zaczynam pressing, to ja walczę o piłkę i często dzięki temu ją odzyskujemy. Przeciwko Lechowi miał grać Orlando, ale przypadek, czyli kontuzja, zadecydował, że to ja wyszedłem w pierwszym składzie i strzeliłem decydującego gola.
Kiedy z cudownego dziecka polskiej piłki stał się pan graczem walecznym?
Chyba w Anglii. Tak naprawdę w Southampton definitywnie zrozumiałem, że na koniec nie liczą się bramki, ale wynik zespołu. Miałem świetny okres w Championship. W 13 meczach strzeliłem 11 goli. Jeden z psychologów klubowych podszedł któregoś dnia do mnie i powiedział: „Ludzie z kontynentu potrzebują zazwyczaj pół roku,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta