Szarlataneria w profesorskiej todze
Do zapłodnienia pozaustrojowego można mieć zastrzeżenia o charakterze moralnym czy religijnym. Nie wolno jednak ich przedstawiać jako dowodów naukowych na szkodliwość tej procedury.
Ostrzeżenie: będzie o in vitro. Ale – spokojnie, proszę tak nie rzucać tą gazetą – nie tylko. I w ogóle nie chodzi mi o to, by się wypowiadać za albo przeciw. Ani nawet o to, żeby podawać argumenty za i przeciw. Chodzi mi tylko o wskazanie, co takim argumentem jest, a co nim nie jest. To bowiem, co w prasie (i poza nią) za argument w tej kwestii uchodzi, na ogół tyle ma wspólnego z racjonalną, opartą na faktach argumentacją, co ja z wielbłądem.
Nie będzie też – więc nie ma powodu tej gazety tak miętosić – żadnej krytyki Kościoła. Będzie jedynie próba oczyszczenia pola i uporządkowania debaty – jeśli można tak nazwać jałowe i bezsensowne zakrzykiwanie adwersarza obłudą, pseudoinformacją i bredniami, jakie w imię debaty nad tym oraz wszelkimi innymi medycznymi i naukowymi zagadnieniami w prasie (i poza nią) się uprawia. Winę ponoszą w dużym stopniu media, które zdają się mniemać, że „wyważona" i „zrównoważona" debata, do której zawsze dążą, polega na przeciwstawieniu sobie dwóch stron danego sporu, na ogół uzbrojonych hojnie w anegdoty – jakby prawdziwe informacje na dany temat były nieistotne. I jakby wszystkie opinie były sobie równe. Ale wina spoczywa też na debatujących. Nikt nie pamięta o tym, że „dane" nie jest liczbą mnogą słowa „anegdota".
Słyszymy więc – o szczepionkach, o in vitro, o...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta