Cztery silniki rozwoju
Drogą do dobrobytu nie jest jedynie wykonywanie produktów. Znacznie lepiej zarabia się na samodzielnym wprowadzaniu ich na rynek. A tu polskie przedsiębiorstwa są praktycznie nieobecne – piszą ekonomiści.
Przez ostatnie lata rozwój polskiej gospodarki opierał się na imitacji, imporcie technologii oraz konkurowaniu kosztami. Wiele spośród krajowych firm, a także inwestujących nad Wisłą przedsiębiorstw zagranicznych, okopało się w podwykonawstwie, wytwarzając na zlecenie globalnych potentatów dość pracochłonne i nieskomplikowane technologicznie wyroby lub też je składając (vide: montownie AGD). Również lokujące się w Polsce usługi należały do nisko zaawansowanych, wykorzystujących stosunkowo tanie oraz dobrze wykształcone polskie kadry. W globalnej skali nasza gospodarka stała się mało rozpoznawalnym trybikiem, który w razie potrzeby (wynikającej np. ze wzrostu kosztów) można wymienić na inny.
Imitacyjne podwykonawstwo nie jest czymś złym. Przeciwnie – dzięki możliwości korzystania z globalnie dostępnych technologii po 1989 r. w polskiej gospodarce dokonał się skok jakościowy. Również konkurowanie niskimi kosztami okazało się dla nas dobrą drogą rozwoju. Tyle że dziś to paliwo się kończy. Czy oznacza to, że powinniśmy definitywnie odejść od podwykonawstwa? Absolutnie nie. Mogłoby ono natomiast stawać się coraz bardziej zaawansowane oraz...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta