Moja słabość wylazła na wierzch
Czasem wychodzę na spacer i przechodzę obok tej latarni, w którą kiedyś wjechałem samochodem. Do dziś jest lekko skrzywiona. Czynię przy niej znak krzyża i się uśmiecham. Tomasz Krzyżak rozmawia z ks. bp. Piotrem Jareckim.
Rz: W sobotę, 20 października 2012 roku, na jednej ze stołecznych ulic samochód wjeżdża w latarnię. Kierowca jest pod wpływem alkoholu. Okazuje się, że to Piotr Jarecki, warszawski biskup pomocniczy. Potem, podczas pobytu w klasztorze Trapistów w Genesee Abbey, napisał ksiądz książkę „Podróż do siebie". Wspominając ten wypadek, zapisał ksiądz, że Bóg „zdecydowanie, acz delikatnie" wkroczył w księdza życie. Ale czy to nie było raczej kopnięcie?
W pewnym sensie było to mocne popchnięcie graniczące z kopnięciem. Zewnętrznie było to wręcz powalające! Także ze względu na późniejszą reakcję mediów. To był szok, który mógł człowieka zabić. Przez parę dni stali przed kurią dziennikarze z kamerami i czekali, aż się pojawię i może coś powiem.
Spodziewał się ksiądz czegoś innego? Przecież tak funkcjonuje dzisiejszy świat. Niecodziennie się zdarza, że biskup ląduje na latarni. To news, który można ciągnąć tygodniami.
Rzeczywiście żyjemy w takiej cywilizacji. Nie buntuję się przeciw temu. Stwierdzam tylko fakt, że była napaść na człowieka, który się znalazł w trudnej sytuacji życiowej. Wracając do kopnięcia. To był zdecydowany znak, za który cały czas dziękuję. Dziękuję Panu Bogu i ludziom, którzy mi w tym pomogli, bo tacy też byli. Dziękuję też za moją reakcję na to kopnięcie. W Genesee Abbey...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta