Nie chcę występować w charakterze małpy
W ciągu 50 lat pracy zagrałem i Pana Boga, i Szatana. I każdego starałem się jakoś uczłowieczyć. Czekam na dalsze wyzwania, bo aktorstwo łączy się z ryzykiem, z zaczynaniem wszystkiego od nowa - mówi Henryk Talar.
Plus Minus: Czy jest coś, czego zazdrości pan kolegom?
Pewnie niejednego. Krakowska szkoła teatralna, którą ukończyłem, obfitowała w ciekawe osobowości. Znakomity reżyser Jerzy Jarocki przemykający się milcząco po korytarzu przypominał mi Napoleona, który obmyśla plan kolejnej bitwy. Na moim roku też było wiele barwnych postaci. Z Jurkiem Trelą zazdrościliśmy wzrostu i urody Leszkowi Teleszyńskiemu, uważając, że w przeciwieństwie do nas on już na samym wejściu wzbudza uznanie widza, a my musimy się mocno narobić, żeby osiągnąć ten efekt. Jurek Trela, którego zawsze niezwykle wysoko ceniłem, obdarzył mnie jednak kiedyś zaskakującym komplementem. Powiedział, że potrafię docierać do ciemnych stron osobowości człowieka, babrać się w czymś, co z pozoru wydaje się mroczne, a potem okazuje się tym, co najgłębsze i najciekawsze.
Stąd stał się pan specjalistą od Dostojewskiego czy Bułhakowa?
Wniknąć w świat Dostojewskiego to jak wpaść w studnię bez dna. To zobaczyć człowieka w całej jego złożoności, pięknie i szpetocie, niegodziwości i świętości. Miałem okazję tego kilkakrotnie doświadczyć, grając Wierchowieńskiego w poznańskich „Biesach" i Porfirego w chorzowskiej „Zbrodni i karze". Sam zresztą pracuję nad kolejną adaptacją tego utworu. A Bułhakow i jego Woland czy Poncjusz Piłat w „Mistrzu i Małgorzacie"? Dla takich ról warto uprawiać ten...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta