Miałem płonące ręce
Olgierd Łukaszewicz, aktor: "Seksmisja" podbiła widownię w demoludach, zostałem rozpoznany nawet na plaży nudystów w Bułgarii. Niedawno, kiedy byłem na festiwalu w Czechach, aż siedem minut poświęcono „wizycie Albercika" w głównych wiadomościach telewizyjnych.
Rz: O różnych pańskich rolach filmowych rozmawialiśmy, ale ani słowa o Alberciku z „Seksmisji" Janusza Machulskiego (1984), roli, która pana znacząco naznaczyła.
To jest rola, która wyniosła mnie ponad wszystkie inne. Kiedy przystępowaliśmy do realizacji, mogłem zagrać w teatrze, tak planował Zygmunt Hübner, „W oczach Zachodu" Josepha Conrada, upominał się o mnie także Grzegorz Królikiewicz do filmu „Fort 13". Hübner niechętnie puszczał mnie do „Seksmisji", a potem się okazało, że ta komedia trwa i trwa przez pokolenia, ciągle bawi, no i jestem rozpoznawalny jako ten drugi. Pierwszy jest oczywiście Maksio Jerzego Stuhra, uosobienie cwaniaka. Ten, kto poświęca się dla ludzkości, czyli ja, pozostaje jednak na drugim miejscu. Może pan to uznać za komentarz zgorzkniałego idealisty.
To wielka radość, bo z bratem bliźniakiem, który robił zdjęcia do „Seksmisji", po latach odnaleźliśmy się na planie. A on miał oko ostre i bezwzględne. Kiedyś, zamiast mi pomagać, powiedział do mnie: „Gdy patrzę na ciebie, jak grasz, to przepraszam cię, ale boli mnie brzuch".
Ze śmiechu?
Właśnie tego nie dopowiedział. Raczej wyglądało na to, że jest w takim stresie z uwagi na ciężar odpowiedzialności za mnie, iż nie jest w stanie mi doradzać. Szczerze mówiąc, w trakcie kręcenia tego filmu nie bardzo się...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta