Rok po zamachu na gorączkę piątkowej nocy
W rocznicę paryskich zamachów media rzadko gnębią rodziny ofiar wspomnieniowymi wywiadami i sugestiami „rozliczeń". Częściej portretują młodych ludzi najbardziej skłonnych identyfikować się z zabitymi z 13/11. Tych, co – zrządzeniem Opatrzności – akurat tamtego wieczoru byli na koncercie w innej sali, bawili się w innej dzielnicy. A mogli, jak tyle razy wcześniej, znaleźć się właśnie w modnych klubach i barach okolic placu Republiki.
Wielu straciło przyjaciół w masakrze w sali Bataclan i w kawiarnianych ogródkach, zamienionych przez islamskich terrorystów w miejsca straceń. Jak ci, którzy nie przyszli wtedy na rendez-vous ze śmiercią, żyją z traumą myśli, że „to przecież mogłem, mogłam być ja...". Z tym – według francuskiej opinii publicznej – stygmatem całego pokolenia?
Z tego, co mówią, nie wynika, by ów ciężar był nie do udźwignięcia. Nie zmienili nawyków i upodobań, kręgu znajomych, ulubionych uliczek i lokali. Jeśli coś utracili, to na pewno nie apetyt na życie. Już prędzej niewinność. Dla „Generation Bataclan"...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta