W wodzie nie widać łez
Przygotowywałam się do kolejnych startów i dopiero później się zorientowałam, że podobnie traktowałam życie.
Podobno do rozmów z samym sobą najlepszy jest basen.
Otylia Jędrzejczak: 25 lat byłam sama ze sobą.
I jak?
Można było przemyśleć całe życie. Zanurzasz uszy i wtedy słyszysz każdy swój oddech. Niektórzy pewnie dlatego pływania nienawidzą, bo nie lubią bić się z własnymi myślami. Mnie basen uspokajał, wszystko porządkował. Tam tworzyłam historie, napisałam wiele tomów harlequinów, uczyłam się do testów, śpiewałam piosenki. Woda dawała poczucie bezpieczeństwa. To było miejsce, w którym nie zagrażał mi świat. Wiedziałam, że to mój czas, że nikt nie zadzwoni, nie przerwie, nie zaprowadzi w inne miejsce. Każdy ma swój dom i czuje spokój, kiedy zamknie drzwi od środka. Ja miałam wodę.
Mówi pani o przemyśleniach w ciszy, a ja słyszałem, że bywało głośno.
Potrafiłam wrzasnąć. Mam swoje emocje, nie byłam oazą spokoju. Czasem dałam się wyprowadzić z równowagi. Czasem wchodziłam do wody zła i musiałam tą złość rozpływać. Wrzeszczałam, płakałam i wychodziłam spokojniejsza. W wodzie nie widać łez. Starałam się nie wyżywać na innych, ale czasami ktoś dostawał rykoszetem. Jak jakiś młody trafiał mi w nogi podczas treningu, to radziłam mu, żeby nie pływał zbyt blisko mnie, skoro jeszcze nie umie, oczywiście zawsze później się uśmiechnęłam. Atmosfera w...
Archiwum to wszystkie treści publikowane w "Rzeczpospolitej" od 1993 roku.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta