Polskie, ale dla kogo
Nikt nie udowodnił tezy, że zrepolonizowane gazety, radio czy telewizja będę lepsze niż te, które mamy obecnie – pisze publicysta.
O repolonizacji mediów mówi się ostatnio wiele, chociaż przede wszystkim o tym „jak" ją przeprowadzić, a nie „dlaczego". Poza kilkoma sloganami uzasadnienia nikt nie próbuje podać choć pół argumentu za tym, że pochodzenie kapitału wpływa na linię programową danego medium. W efekcie bliscy jesteśmy sytuacji, że media faktycznie będą tyleż polskie, co pozbawione odbiorców.
Zagmatwana własność
Pogląd na temat repolonizacji według jej zwolenników wygląda tak: media w dużej części są w ręku kapitału zagranicznego (właściwie niemieckiego) i reprezentują jego interesy. Trzeba je zatem wykupić z rąk zagranicznych, tak by realizowały interesy polskie. W ten sposób wypowiadali się m.in. Jarosław Kaczyński, Jarosław Sellin, Krzysztof Czabański, Joanna Lichocka czy Elżbieta Kruk.
W szczegółach wygląda to już nieco inaczej. Z niektórych wypowiedzi wynika, że tak naprawdę chodzi o prasę lokalną i tzw. kolorową. Warto zauważyć jednak, że zwolennicy repolonizacji starają się ekstrapolować to na cały rynek medialny. Niekiedy mówi się nie o repolonizacji, lecz o demonopolizacji, a więc problem ma polegać na tym, że prasa regionalna została opanowana przez monopol wydawców niemieckich, który trzeba złamać. Niekiedy różnicuje się prasę regionalną i lokalną – słusznie, bo małe gazetki lokalne (na poziomie gmin,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta