Ciemna i jasna strona Rogera Watersa
Były lider Pink Floyd nagrał pierwszą od 25 lat płytę „Is This the Life We Really Want?". Upomina się o prawa uchodźców, krytykuje wojny wywołane przez Amerykę, potępia Donalda Trumpa. Ale podkreśla też, że wszyscy mają prawo do własnych opinii.
Pink Floyd, najsłynniejszy zespół rocka symfonicznego, który sprzedał ćwierć miliarda albumów i zasłynął płytą „The Dark Side Of The Moon", rozsadziły konflikty personalne. David Gilmour, ostatni lider grupy, wieloletni antagonista Rogera Watersa, zamknął historię brytyjskiej formacji, tak jak dobija się wampira wysysającego krew. Miał dość Pink Floyd i zapowiedział że opublikowany w 2014 r. album „The Endless River" będzie ostatnim.
Tymczasem Waters, który ponad trzy dekady temu zamierzał zakończyć historię Floydów, czerpie zyski z ich dorobku. Co prawda pierwsze tournée „The Wall" tuż po premierze w 1979 roku przyniosło straty ze względu na niedorozwój technologii koncertowych, jednak zorganizowane przez Watersa powtórnie, już solo, pod szyldem „The Wall Live" w latach 2010–2013, zgromadziło ponad 4 miliony widzów i zaowocowało dochodem blisko pół miliarda dolarów.
Z artystycznego punktu widzenia ważniejsze są może dla Watersa dwie inne rzeczy. – Koncertując, nie rozstawałem się z gitarą nawet po zejściu ze sceny i w hotelowym pokoju powstało „Deja vu", pierwsza piosenka z nowej płyty – powiedział w wywiadzie, którego fragmenty publikujemy w „Plusie Minusie" jako jedyni w Polsce. – Zaprezentowałem ją zespołowi, który mi towarzyszył, i zapytałem: „Hej, co o tym myślicie?".
Druga rzecz...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta