Moje miasto Łódź
O mundialu w Hiszpanii sprzed 35 lat i relacjach futbolowych w Łodzi. mówi Marek Dziuba, były reprezentant Polski, piłkarz i trener ŁKS oraz Widzewa.
Rz: Wychowanek ŁKS zostaje kapitanem Widzewa. Czy dziś byłoby to możliwe?
Marek Dziuba: Trudno powiedzieć. Animozje były zawsze, co w stosunkach klubów z jednego miasta, o dużych ambicjach jest w sumie dość normalne. Były transfery piłkarzy i trenerów z ŁKS do Widzewa lub odwrotnie, jednak ich bohaterowie nie zawsze byli mile widziani w nowych miejscach. Mój przypadek był inny. Zostałem szybko zaakceptowany przez kibiców.
Młodsi kibice nie wiedzą jak Marek Dziuba grał. A o panu mówiło się, że nigdy na boisku pan nie udawał, nie kalkulował. Taka postawa podoba się każdej publiczności, bez względu na miasto.
Może dlatego mnie tak szybko zaakceptowano, kulisy były też takie, że po 11 latach spędzonych w ligowym ŁKS, ktoś tam uznał, że już się nie nadaję. Pozbyli się mnie bez żalu, więc miałem motywację, by pokazać, że się mylili. A że trafiło na Widzew to inna sprawa. Po kilku miesiącach sami zawodnicy wybrali mnie na kapitana, co sprawiło mi szczególną radość. I choć w ŁKS grałem dłużej, to w Widzewie osiągnąłem największy sukces: zdobyłem Puchar Polski.
Z małym pechem w finale, w roku 1985.
No właśnie. Graliśmy z GKS Katowice, na stadionie Legii w Warszawie. U nas m.in. Heniek Bolesta w bramce, w obronie ja z Romkiem Wójcickim, a w ataku Włodek Smolarek i Darek Dziekanowski. U nich Janek...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta