Między Balcerowiczem a Morawieckim
Miarą sukcesu reformy polskiej gospodarki będzie wyrwanie jej z kondycji neokolonialnej, uzależnienia od zewnętrznych podmiotów politycznych i ekonomicznych – pisze ekonomista.
Z dużym zainteresowaniem śledzę toczącą się na łamach „Rzeczypospolitej" dyskusję na temat implementacji planu Morawieckiego, którą zapoczątkował artykuł Mariana Piłki „PiS z Balcerowiczem". Polityk Prawicy Rzeczypospolitej twierdzi, że plan wicepremiera Morawieckiego jest oparty na bardzo dobrej diagnozie, z której jednak nie wypływają działania racjonalne ekonomicznie. Zamiast tego miałaby być kontynuowana polityka poprzednich rządów, sprowadzająca się do wspierania wpływowych grup interesów, zapoczątkować miał ją jeszcze tzw. plan Balcerowicza.
Dlatego ze zdziwieniem zauważyłem, że nie nastąpiło pogłębienie debaty i próby wyjaśnienia, dlaczego słuszna diagnoza jest oderwana od właściwej implementacji. I, po drugie, jak wytłumaczyć sytuację, w której PiS najpierw bardzo ostro atakuje Leszka Balcerowicza, uznaje jego działania za źródło wszelkiego zła i jednocześnie po zwycięskich wyborach oddaje stery gospodarcze w ręce jego ideowych spadkobierców? Zamiast tego jako kolejny głos w dyskusji pojawił się artykuł Tomasza Dróżdża „PiS i propaganda białoruska", który nie tylko zarysowanej sprzeczności nie wyjaśnia, ale wprost stara się ją zaciemnić. Zdaniem autora PiS jest zły nie dlatego, że jego działania pozostają w logice „planu Balcerowicza". Największym grzechem rządzących ma być to, że sam Balcerowicz nie autoryzował prowadzonej przez nich...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta