Taksometry kontra aplikacje
transport | Firmy oferujące przewóz osób dotują biznes w Polsce, by zdobyć jak największy kawałek rynku. Tracą korporacje taxi. Ale to wkrótce może się zmienić. michał duszczyk
Cenowa wojna o polskiego pasażera nabiera rumieńców. Taxify ścięło ceny o 50 proc. Teraz mytaxi przygotowało odpowiedź – w środę wprowadziło nową usługę, tzw. ride sharing. Dzięki temu pasażer może współdzielić przejazd taksówką z innym klientem, zabranym po drodze. W efekcie rachunek dzielą między siebie. To – jak tłumaczy Krzysztfo Urban, dyrektor zarządzający mytaxi w Polsce – oznacza, że przy wydłużonym średnio o 5–7 minut kursie pasażerowie zaoszczędzą po ok. 40 proc.
Warszawa jest pierwszym miastem w Europie, w którym mytaxi ruszyło z tą ofertą. Liczy, że złapie na nią najmłodszą grupę klientów (przed 30. rokiem życia). Firma zakłada, że ride-sharing będzie stanowić nawet o 30 proc. przewozów świadczonych przez mytaxi w stolicy. Plan zakłada wejście z ride-sharingiem również do Trójmiasta i innych aglomeracji w Europie.
Promocyjne cenniki
To już kolejna akcja mytaxi, która ma odbić pasażerów korporacjom i innym aplikacjom. Wcześniej przez wiele miesięcy spółka oferowała kursy 50 proc. taniej, a ostatnio proponuje za każdy pełnopłatny przejazd drugi kurs gratis. Trudno się dziwić, że przy takiej polityce działalność w Polsce nie jest rentowna. Ale na tym etapie nie o to chodzi. Alex Kartsel z konkurencyjnego Taxify tłumaczy, że chodzi o zdobycie dla siebie jak największego kawałka rynku. – Szacuje się,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta