Setki tysięcy euro na asystenta, którego nie było
świadczenia Marine Le Pen musi zwrócić Parlamentowi Europejskiemu prawie 300 tys. euro, które pobrała nienależnie – potwierdził Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Francuzka, córka skrajnie prawicowego polityka, sama będąca niedawno kandydatką na prezydenta kraju, w latach 2009–2017 była europarlamentarzystką. W 2016 r. zakończyło się wewnętrzne śledztwo Parlamentu Europejskiego, które wykazało, że od 2010 r. Marine Le Pen wypłaciła 298,5 tys. euro „asystentowi parlamentarnemu", którym miał być członek jej sztabu.
Pani Le Pen nie dostarczyła żadnego dowodu istnienia osoby, której aktywność lub wsparcie wiązało się bezpośrednio i wyłącznie ze sprawowaniem przez nią mandatu członka Parlamentu Europejskiego – czytamy w raporcie z parlamentarnego śledztwa.
Polityczka odwołała się do TSUE, żądając uchylenia decyzji o obowiązku zwrotu pieniędzy. Trybunał oddalił jednak jej skargę, uznając, że ustalenie braku dowodu na istnienie asystenta było prawidłowe. Le Pen może się jeszcze odwołać, ale tylko w kwestiach prawnych. ©℗ —wkt