Łzy, które przeszły do historii
28 lat temu Anglicy znów się zakochali w futbolu za sprawą krnąbrnego młodzieńca i trenera z wielką klasą.
W roku 1990 reprezentacja Anglii zagrała w półfinale mistrzostw świata. I choć Italia 1990 to nie był dobry mundial, dla Anglików pozostał najpiękniejszy po pamiętnym triumfie z lata 1966. Aż do dziś, gdy zawodnicy Garetha Southgate'a idą w Rosji śladami Gary'ego Linekera, Petera Shiltona Johna Barnesa czy Davida Platta.
„Chciałbym być teraz w domu, w Anglii, bo słyszałem, że ludzie tańczą na ulicach" – mówił trener Bobby Robson po wygranej 3:2 z Kamerunem w ćwierćfinale. Anglicy przegrywali 1:2, ale po dwóch golach Linekera z rzutów karnych wygrali po dogrywce. Tym samym stało się jasne, że 4 lipca w Turynie to oni staną do walki o finał z Niemcami. Jasne też się stało, że Robson dostanie jeszcze dwa mecze na pożegnanie się z kibicami: półfinał z RFN i finał lub mecz o trzecie miejsce.
Trener nie wytrzymał nagonki, ciągłego obrażania i tuż przed wylotem na mistrzostwa podpisał kontrakt z PSV Eindhoven. O sprawie dowiedziały się tabloidy i kilka dni przed wylotem reprezentacji na Sardynię, gdzie drużyna miała rozegrać swoje mecze grupowe, wypaliły na pierwszych stronach z tytułami o zdradzie. Jeden z brukowców krzyczał wielkimi literami, że szkoleniowiec wybrał „garnek holenderskiego złota", zamiast skupiać się na mundialu.
Robson selekcjonerem został w 1982 r., tuż po tym, jak Anglia odpadła w drugiej rundzie hiszpańskiego mundialu. Mimo iż w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta