Słowa, słowa, słowa, czyli minister może mniej
Głos środowiska | Wstrzemięźliwość jest cnotą władzy
Jakiś czas temu pisałam o wolności słowa w kontekście wypowiedzi dla mediów przedstawicieli Ministerstwa Sprawiedliwości i sędziów (por. „Co wolno ministrowi, to nie tobie, sędzio", „Rzeczpospolita" 24 października 2018 r.). Podkreślałam, że sędziowie w swoich wypowiedziach są ograniczani zasadami pełnienia funkcji, w tym z kodeksu zasad etyki zawodowej.
Politycy, również ci, którzy reprezentują Ministerstwo Sprawiedliwości, nie ograniczają się natomiast w swoich wypowiedziach ani żadnym kodeksem etyki, ani często zasadami zwykłej przyzwoitości. W związku z tym pomówionym sędziom czy obywatelom przysługuje jedyna dostępna droga – droga sądowa. I wyraźnie widać, jak niezbędnym elementem państwa prawa są wolne i niezależne sądy i niezawiśli sędziowie.
Naruszenie dóbr osobistych
Jako przykład działań ministerstwa może służyć sprawa o ochronę dóbr osobistych, którą wytoczyła Ministerstwu Sprawiedliwości sędzia Beata Morawiec. I nie chodzi mi tu o samą treść orzeczenia, ale o postawę ministra w całej sprawie zarówno przed wytoczeniem powództwa, jak i po przegraniu sprawy w pierwszej instancji.
Pani Beata Morawiec, sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie, była jego prezesem w latach 2015–2017. Pismem z 24 listopada 2017 r. minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro odwołał ją z pełnionej funkcji od 26 listopada...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta