Futrzana dyplomacja
Są małe, duże, włochate albo pokryte łuskami. Zwierzęta już w starożytności pomagały władcom w realizacji politycznych celów. I wciąż odgrywają ważną rolę w relacjach międzynarodowych.
W 1943 r. młody mieszkaniec Australii o imieniu Winston wyruszył w podróż do Wielkiej Brytanii. Dla władz w Canberze była to priorytetowa misja. Kilka dni przed przybyciem do portu statek został zaatakowany przez niemiecki okręt podwodny. Na rozkaz kapitana załoga zrzuciła bomby głębinowe. Z powodu huku i wstrząsów spowodowanych ich eksplozją osłabiony podróżą Winston doznał szoku i zakończył życie. Aby śmierć jego imiennika nie poszła na marne, Winston Churchill kazał go wypchać. I tak na biurku premiera pojawił się dziobak.
Zaangażowanie w samym środku wojny uzbrojonego statku, by przewieźć przez pół świata jedno zwierzę, wydaje się być szaleństwem. W ten jednak sposób Churchill, za namową doradców, chciał naprawić napięte relacje między Zjednoczonym Królestwem a Australią. Brytyjski premier zbagatelizował wcześniej australijskie obawy przed japońską inwazją i odmówił militarnego wzmocnienia sojusznika. Prośba o przesłanie dziobaka z jednej strony miała podkreślić brytyjską dominację nad Canberrą, a z drugiej doprowadzić do powstania długu, który Londyn musiałby spłacić. Kilka miesięcy później Churchill wysłał do Australii okręty wojenne i myśliwce. Wyprawa małego Winstona była więc rodzajem misji dyplomatycznej.
Uśmiech Putina
Terminu „soft power" – czyli miękkich zdolności oddziaływania – po raz pierwszy użył ponad...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta