Wyrzut sumienia Francji
Brakowało tylko kwadransa, by ogień zniszczył sklepienie katedry i jej północną dzwonnicę. Budynek ległby w gruzach.
Jeanne chyba najlepiej oddała to, co w tym momencie myśli cały francuski naród: – Nasi przodkowie przez przeszło sto lat budowali Notre Dame, a my w XXI wieku nawet nie jesteśmy w stanie jej uchronić – mówi dziennikarzowi „Le Monde" paryżanka, która każdego dnia wysiada w drodze do pracy na położonej obok katedry stacji kolejki RER.
W poniedziałek około 18.50, gdy robotnicy remontujący świątynię zeszli już z rusztowań, w okolicy więźby dachowej wybuchł ogień, który błyskawicznie zaczął się rozprzestrzeniać na cały dach. To był moment, gdy w odległym o parę kilometrów Pałacu Elizejskim Emmanuel Macron kończył nagrywanie fundamentalnego przemówienia do narodu, które miało zostać wyemitowane o 20.00. Prezydent miał nadzieję, że to będzie nowe otwarcie, które nie tylko ostatecznie położy kres protestom „żółtych kamizelek", ale także pozwoli dzięki kilku śmiałym reformom odbudować katastrofalne sondaże poparcia dla głowy państwa przed wyborami za dwa i pół roku.
Jednak gdy jeden ze współpracowników poinformował Macrona, że ikoniczna iglica Notre Dame, dzieło słynnego XIX-wiecznego architekta Eugène'a Violleta-le-Duca, jest nie do uratowania i za chwilę runie (stało się to o 19.53), prezydent zrozumiał, że cały jego plan nie ma już sensu. Odwołał wystąpienie i z żoną Brigitte udał się pod katedrę.
Bo też we...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta