Walił prosto z mostu
Mógł zostać biznesmenem lub utracjuszem trwoniącym odziedziczoną fortunę. Został jednak mistrzem wyścigów samochodowych. Zmarły we wtorek Niki Lauda przeszedł do legendy dzięki szczerości, uporowi i pracy. Przedkładał pasję nad relacje z najbliższymi oraz wygodne życie w zamożnej rodzinie.
Gdyby wszystko ułożyło się zgodnie z planami despotycznego dziadka Niki Lauda pomnażałby jego fortunę, bratał się z politykami i obracał w najwyższych wiedeńskich sferach. Ku rozczarowaniu nestora rodziny przyszły trzykrotny mistrz świata Formuły 1 nie zamierzał jednak brylować na salonach i w świecie finansjery – banki odwiedzał jedynie po to, by wyżebrać pożyczki na realizowanie swojej wyścigowej pasji. Późniejsze osiągnięcia w biznesie potwierdziły, że odziedziczył w genach smykałkę do interesów, ale początkowo wszystko wskazywało raczej na to, że stanie się synem – i wnuczkiem – marnotrawnym.
Wszystkich sukcesów musiał dopracować się sam, z determinacją wydeptując ścieżkę na szczyt. Nigdy nie przestał być sobą – konkretnym, szczerym do bólu facetem, który nie zamierzał bawić się w polityczne gierki, gryźć się w język czy zachowywać swoje zdanie dla siebie. Założycielowi Ferrari powiedział, że jego wyścigowa maszyna nie nadaje się do niczego. Szefowi McLarena Ronowi Dennisowi wytknął kompleks niższości, a gdy poczuł się znudzony jeżdżeniem w kółko po torze, wysiadł z samochodu w trakcie wyścigowego weekendu i powiedział właścicielowi zespołu Berniemu Ecclestone'owi – już wtedy stającemu się szarą eminencją F1 – że po prostu ma dosyć. Za pierwsze starty w Formule 1 musiał płacić, ale szybko stał się postacią szanowaną i podziwianą – nie tylko za szybkość i sukcesy, ale także za charakter...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta