Pozdrawiają się jak Hitler
Światowej sławy niemiecki reżyser Peter Stein przed premierą „Borysa Godunowa" w Teatrze Polskim w Warszawie mówi o Niemczech, Rosji i Polsce, o swojej wizji sztuki i dlaczego chciałby już umrzeć.
Plus Minus: Wiele jest dramatów o krwawo zdobytej i straconej władzy. Czy powodem, dla którego wystawia Pan w Polsce dramat Aleksandra Puszkina „Borys Godunow", jest wątek zajęcia Kremla przez Polaków?
To nie z tego powodu zdecydowałem się wyreżyserować „Borysa Godunowa". Już wcześniej w Rosji, w Moskwie, zaproponowałem, że wystawię ten dramat Aleksandra Puszkina, ponieważ bardzo mi się podoba i być może jest to nawet najbardziej intrygujący dramat, jaki powstał w XIX w. Można z nim właściwie porównać tylko dwa dzieła Georga Büchnera – „Śmierć Dantona", którego zasugerowałem też Andrzejowi Sewerynowi, albo ten dziwny montaż, jakim jest „Woyzeck".
Zaproponowałem w Moskwie „Borysa Godunowa", bo do jego pokazania potrzebny jest teatr repertuarowy, który ma w zespole przynajmniej 35 aktorów. W całej sztuce mamy 140 ról, 23 sceny, z których większość jest krótka, ale trzeba je zagrać. Do tego właśnie potrzebny jest tradycyjnie pojęty teatr repertuarowy, o jaki trudno dziś we Francji, w Wielkiej Brytanii i we Włoszech. I kiedy Andrzej Seweryn, dyrektor Teatru Polskiego, zaprosił mnie do pracy w Warszawie, ostatecznie zgodziliśmy się na „Borysa Godunowa", z myślą o dokonaniu rekonstrukcji inscenizacji z Moskwy. Już wyjaśniam dlaczego. Nie mówię po polsku, pracując więc z polskimi aktorami mogłem...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta