Wirusowe zapalenie autorytaryzmu
Xi Jinping przez siedem lat zbudował najbardziej scentralizowany system kontroli społeczeństwa od czasów Mao. Ale gdy rozpętała się epidemia koronawirusa, jego skuteczność stanęła pod znakiem zapytania. Bo zarazki ani nie boją się represji, ani nie wierzą propagandzie.
Nie sądzę, aby był pan złym człowiekiem. Raczej dość niemądrym. Za każdym razem, kiedy wybucha jakiś kryzys, jest pan bezradny. Nie godził się pan na ujawnienie prawdy, przez co epidemia przekształciła się w ogólnonarodowy kataklizm – za opublikowanie tych słów Xu Zhiyong został 17 lutego aresztowany. Znajomi słynnego działacza na rzecz praw człowieka i byłego wykładowcy prawa są przekonani, że zapłaci za nie wieloma latami więzienia. To nie był pierwszy raz, kiedy odważył się postawić władzom. A te recydywistów traktują ze szczególną surowością.
Drony widzą wszystko
Od kiedy wybuchła epidemia koronawirusa, chińskie władze chcą przekonać świat, że autorytarne państwo potrafi znacznie skuteczniej rozprawić się z naturalnymi katastrofami niż zachodnie demokracje. Może błyskawicznie zaprząc do walki z chorobą cały naród, wypowiedzieć „ludową wojnę". – Xi Jinping wierzy, że jeśli wygra ten najpoważniejszy pojedynek, jaki przyszło mu stoczyć, od kiedy w marcu 2013 r. stanął na czele Chin, droga do przejęcia przez komunistyczne państwo wiodącej roli na arenie międzynarodowej od Stanów Zjednoczonych stanie otworem. A przynajmniej liczy na podział tego świata na dwie strefy wpływów, amerykańską i chińską, w której miejsca dla Europy, Japonii czy nawet Rosji po prostu nie ma – mówi „Plusowi Minusowi" Guy Sorman, ceniony...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta