Telefonistka
W dłuższej perspektywie to by się przydał namiot i śpiwór. Wie pani, już nie mogę dłużej na tej klatce siedzieć, bo się sąsiedzi buntują. A teraz w czasie tego wirusa to jeszcze bardziej na człowieka uważają. Wczoraj mnie z klatki przepędzili, dozorczyni chciała detergentem psikać. Ciężkie czasy, a spać trzeba.
Czy oni jeszcze przyjdą?
– A nie przyszli?
– Nie przyszli.
– Pewnie jeszcze przyjdą, proszę poczekać, oddzwonię.
Paulina gorączkowo przeszukuje listę telefoniczną w poszukiwaniu numeru do Wyjazdowej. Tydzień wcześniej przystała na propozycję, choć dopiero po dłuższym namyśle, co nie było w jej naturze, bo wcześniej to zwykle ona pierwsza zgłaszała się do pomocy. „Ktoś musi, a ja przynajmniej mam cierpliwość do ludzi" – zwierza się bliskiej osobie. Gdy Wyjazdowa odbiera, mówi jej, że dzwoniła Barbara z ulicy Pułku Baszta z pytaniem, czy oni jeszcze przyjdą.
Wyjazdowa odpowiada: – Niestety, dziś były tylko trzy osoby. Nie daliśmy rady obrócić wszędzie. Między innymi do tej pani z Pułku Baszta. Pewnie pójdziemy w kolejną niedzielę.
– Tak mam jej powiedzieć?
– Tak jej powiedz, co zrobić.
Dzień wcześniej Barbara dzwoni na numer Pauliny:
– Czy macie coś do jedzenia? Przydałaby się jakaś paczka. Ciężko, coraz ciężej.
– Zobaczymy, co da się zrobić
Najwięcej telefonów odbiera w czwartki i w niedziele. Czwartki to były dni, gdy wychodzili do nich na miasto. Na patelnię, Centralny, Zachodni, na lotnisko. Po wprowadzeniu zakazu zgromadzeń zaczęli ich szukać dwójkami w Śródmieściu. Kto pierwszy, ten lepszy i dostaje paczkę z suchym prowiantem. W niedzielę, poza jedzeniem, zaczęli rozwozić im ubrania...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta