Nasz człowiek w Cannes
Wielki sukces reżysera Magnusa von Horna, Szweda tworzącego w Polsce: jego film „Sweat" zakwalifikował się do oficjalnego programu najważniejszego festiwalu świata. Festiwal się nie odbył, ale logo i prestiż mają znaczenie.
Można sobie tylko wyobrazić, jak czuje się artysta, którego film dostał się do oficjalnego programu canneńskiego, a on nie może wejść po wyściełanych czerwonym dywanem schodach do Grand Théâtre Lumière, wśród muzyki i tłumów wypełniających promenadę Croisette.
– Najpierw było szczęście: mamy canneńskie logo, tę złotą palemkę, która może teraz firmować „Sweat", więc jest świetnie – opowiada Magnus von Horn. – Potem,
w czasie targów, które odbywały się w czerwcu online, ludzie oglądali nasz film, czytałem recenzje. Ale to wszystko działo się w jakimś równoległym świecie. Nie mogłem w tym uczestniczyć i odczułem ogromną tęsknotę za kinem, w którym razem z siedzącymi obok obcymi ludźmi przeżywa się to, co dzieje się na ekranie. Tych emocji bardzo mi brakowało. Chciałem zobaczyć twarze widzów, którzy obejrzeli film. Bo atmosfera w sali kinowej nie kłamie.
– Z poprzednim naszym wspólnym filmem „Intruz" byliśmy w Cannes w sekcji towarzyszącej Quinzaine des Réalisateurs – dodaje producent Mariusz Włodarski
z Lava Film. – Po zakończonej projekcji ludzie klaskali na stojąco przez 10 minut. To jest coś, co cię emocjonalnie rozwala. Czujesz, że świat się przed tobą otwiera.
A potem zgasły światła. Ekipa została wyprowadzona innym niż wszyscy, bocznym wyjściem, na pustą...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta