Konkurencyjność, nie stymulacja popytu!
Maciej Albinowski, Andrzej Rzońca Stymulowanie popytu krajowego długiem skończy się koniecznością kosztownej restrukturyzacji gospodarki. Większy dług publiczny może oznaczać też nie tylko wolniejszy wzrost PKB, ale i większe nierówności w społeczeństwie.
W debacie publicznej powrócił postulat zwiększania krajowego popytu mającego jakoby przyspieszyć wzrost gospodarki. Minister finansów utrzymuje, że wypłata 13. i 14. emerytury pomoże „powiększyć gospodarkę". Niektórzy ekonomiści dodają, że kołem zamachowym wzrostu mogą stać się inwestycje publiczne. W tej narracji na drodze do rozwoju stoją limit długu publicznego oraz reguła wydatkowa, które skądinąd rząd niezłomnie obchodzi.
O czym należy pamiętać
Nie znamy przykładu kraju, którego wzrost przyspieszyłby w wyniku zwiększenia długu publicznego. Uderza ono bowiem we wzrost produktywności, czyli w jedyne potencjalnie niewyczerpywalne źródło wzrostu. Pochłania oszczędności, które mogłyby finansować prywatne inwestycje, w tym w nowe techniki produkcji. Zwiększa niepewność, zwłaszcza co do wysokości przyszłych podatków i wartości krajowego pieniądza, a to zniechęca do rozwijania nowoczesnych sektorów i utrudnia import technologii. Wreszcie, sprzyja marnotrawieniu ograniczonych zasobów gospodarki. Pozwala bowiem zamazać koszty, które rodzą wydatki publiczne. Rachunek za nie pojawia się, dopiero gdy dług trzeba zacząć spłacać; ale wtedy już nikt nie jest w stanie dojść, na co poszły publiczne pieniądze.
Politycy mogą kupować głosy jednych wyborców bez obaw, że stracą innych. I wcale ich nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta