Rządcy polskich dusz
Czy to możliwe, by dwóch samotnych mężczyzn mogło spolaryzować społeczeństwo kraju, który w 1989 roku podjął mozolną próbę budowania demokracji? – pisze teolog i antropolog kultury.
Gdy w 2005 roku opuszczałem kapłaństwo i zakon jezuitów, zaprzyjaźniona profesor Hanna Świda-Ziemba zadała mi jedno pytanie: „a czy pan ma kogoś?" i zaraz dodała, „no bo wie pan, nie jest dobrze człowiekowi być samemu". Moja odpowiedź wyraźnie ją uspokoiła i przeszliśmy do naszych zwykłych tematów, czyli rozmowy o możliwości dogadania się wierzących z niewierzącymi i co tak naprawdę ludzi łaczy. Zwykle dochodziliśmy do wniosku, że tym najmocniejszym spoiwem relacji międzyludzkich jest przyjaźń, a w sytuacjach wyjątkowych, akurat nam oboje to się przydarzyło, miłość, najlepiej gdy jest odwzajemniona.
Dodam może, że Świda-Ziemba była ateistką, choć wolała mówić o sobie, że „jest agnostykiem w sensie dosłownym". Ten agnostycyzm nauczył jej nieufności do prawd wygłaszanych nazbyt głośno i ze zbytnią pewnością siebie. Jednak znacznie ważniejsza była jej czułość w podejściu do życia i różnych sposobów artykułowania jego sensu. Zwłaszcza ludzi młodych, o których napisała kilka ważnych książek. Można powiedzieć, że oboje byliśmy sobą autentycznie zaciekawieni.
Ideologia singli
To wspomnienie obudził we mnie z jednej strony abp Marek Jędraszewski, a z drugiej prezes PiS Jarosław Kaczyński. Ten pierwszy, gdy z pasją w niedzielnym kazaniu w Kalwarii Zebrzydowskiej mówił właśnie o znaczeniu więzi międzyludzkich, a ten drugi, gdy z prawdziwą...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta