Płonące domy oznaczają koniec wojny
Mieszkańcy rejonów zajmowanych przez Azerbejdżan uciekają do Armenii. A w Erywaniu kolejne manifestacje próbują obalić premiera Paszyniana.
– Nie ma sensu tam żyć, tam nie ma przyszłości – mówią dziennikarzom uciekinierzy, których samochody wiozące na dachach cały ich majątek kierują się jedyną drogą z Karabachu na zachód, w kierunku Armenii.
Przejechanie 1,5 km drogi zapchanej pojazdami zajmuje obecnie około pięciu godzin. Przy tym na wąskiej jezdni mijają się uciekinierzy z rejonów zajmowanych przez wojska azerskie z mieszkańcami tej części Karabachu, którą nadal kontrolują wojska ormiańskie. Ci ostatni jadą na wschód – wracają do domów po ponad miesiącu.
Erywań już poprosił Baku o przedłużenie o pięć dni terminu przekazania rejonu kalbadżarskiego (leżącego pomiędzy Karabachem a Armenią) pod władzę Azerów. Właśnie z...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta