Nierozliczona masakra
Decyzji o użyciu dużych sił wojska przeciwko robotnikom nic nie usprawiedliwia. To była wyprawa na wojnę. Jeżeli nie liczyć stanu wojennego, nigdy w historii Polski w czasach pokoju nie uruchomiono takich sił wojskowych, jak w grudniu 1970 roku - mówi Jerzy Eisler, historyk.
Plus Minus: Grudzień '70 już w czasach PRL był uważany za najbardziej tragiczne wydarzenia w powojennej Polsce. Czy ta ocena do dzisiaj jest aktualna?
To zależy, co weźmiemy pod uwagę. Poznań '56 był bardziej tragiczny ze względu na liczbę ofiar śmiertelnych i rannych – 57 zabitych i zmarłych w wyniku odniesionych ran. A mówimy o jednym mieście, podczas gdy w grudniu 1970 roku do gwałtownych, krwawych starć doszło w czterech miastach – Gdyni, Gdańsku, Szczecinie i Elblągu. Prócz tego do demonstracji ulicznych i starć z tzw. siłami porządkowymi dochodziło też w Białymstoku, Krakowie, Wałbrzychu... „Wrogie napisy" zaś – jak to określano w materiałach MSW – pojawiały się w wielu miejscach, nie wyłączając Warszawy. Zatem skala tamtego buntu była większa. Z drugiej strony stan wojenny rozumiany dosłownie jako czas od 13 grudnia 1981 roku do 22 lipca 1983 roku pochłonął mniej zabitych i rannych niż grudzień 1970 roku. Myślę, że z perspektywy czasu ranga narodowej tragedii 1970 roku i jej charakter zwiększa się, a nie zmniejsza.
Dlaczego?
Pamięć o tych wydarzeniach na Wybrzeżu jest ciągle żywa. Wielokrotnie pytano mnie w Gdańsku lub Szczecinie, dlaczego nie mówi się o Grudniu '70 w całej Polsce. To nie jest prawdziwa ocena, bo przy każdej rocznicy pojawia się fala artykułów, wspomnień, relacji dotyczących tamtych wydarzeń. Napisano na ten temat...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta