Cenzura na miękko
W takich sprawach jak klimat, urządzanie miast czy szczepionka na covid debatę ogranicza się do osób o jedynie słusznych poglądach, z reszty robiąc wariatów – pisze publicysta.
Przydarzyła mi się ostatnio pouczająca historia. Wdałem się w spór dotyczący kwestii klimatycznych ze znajomą dziennikarką z młodego pokolenia (to istotne, bo wśród lewicowych dziennikarzy ci młodsi wykazują się największym radykalizmem), przez kilka lat w „Gazecie Wyborczej", teraz w jednym z lewicowych portali. Dziennikarka w którymś momencie postawiła sprawę jasno: jeśli ktoś neguje „katastrofę klimatyczną", to jest foliarzem.
Niewtajemniczonym w nowomowę wyjaśniam, że „foliarz" to osoba wierząca w absurdalne teorie, całkowicie oderwane od rzeczywistości. Określenie pochodzi od przekonania, że przed szkodliwym promieniowaniem (fal 5G, ale nie tylko) można się osłonić, nosząc na głowie czapeczkę z folii aluminiowej.
Katastrofa wielka czy większa
Nie chcę wchodzić w kwestie zmian klimatu. Charakterystyczne jest natomiast, w jaki sposób lewica stara się zdefiniować możliwy zakres debaty na ten temat. Oto okazuje się, że poza granicą dopuszczalnych poglądów mają pozostawać już nie tylko ci, których nazywa „klimatycznymi denialistami" (określenie nawiązujące do zaprzeczania Holokaustowi), czyli osoby sceptyczne wobec samej hipotezy globalnego ocieplenia, ale nawet ci, którzy nie godzą się na używanie wobec zjawisk zachodzących na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta