Ameryka wróciła, ale dokąd
Co w praktyce oznacza hasło nowej administracji Joe Bidena? Czy na pewno wszystkie decyzje będzie ona podejmować w kontrze do kierunków wyznaczonych przez Donalda Trumpa? Na jaką politykę zagraniczną skazany jest nowy prezydent USA?
Pojednawcza mowa inauguracyjna zachwyciła komentatorów (również w Polsce), którzy ogłosili, że oto po strasznym Trumpie przychodzi „gołąbek pokoju". Tyle że Joe Biden nigdy takim gołąbkiem nie był, a jego mowa była tylko trochę bardziej teatralnie pojednawcza niż inauguracyjne przemowy George'a W. Busha i Baracka Obamy. Nawet Donald Trump w 2016 r. mówił o pojednaniu narodowym. Teraz wszystko wraca na swoje tory, a Biden wpisuje się w ostrą narrację obu politycznych obozów. W stacji Fox News można co chwilę usłyszeć absurdalne porównania gospodarczych pomysłów nowej ekipy do stalinizmu, trockizmu i leninizmu (z tej perspektywy socjalny PiS musiałby zostać uznany przez komentatorów tej telewizji za partię czysto komunistyczną), a w CNN czy MSNBC decentralizujący i obniżający przez całą swoją prezydenturę podatki Trump jest porównywany do faszysty.
„Ameryka wróciła" – mówił triumfalnie nowy prezydent w pierwszym przemówieniu dotyczącym polityki zagranicznej. Hasło to powtarzają członkowie nowej administracji i liberalne media. Sam Joe Biden już w tekście dla pisma „Foreign Affairs" z końca roku ogłaszał w patetycznym tonie, że tylko triumf liberalnej demokracji może pokonać autorytaryzm i faszyzm. O jaki faszyzm mu chodziło? Na świecie czy w Ameryce?
A przecież „America is back" to w zasadzie to samo, co wcześniejsze...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta