Nieodzowność chrystianizmu
Uczestnicy balu są coraz bardziej zmęczeni. Serwowane dania znudziły się i obrzydły ich podniebieniom. Muzyka już nie ta, co na początku, bo i orkiestra jakby się przerzedziła i z lekka fałszuje. Może byśmy już poszli do domu? Posmarowali chleb masłem, puścili muzykę z płyty. Ucztowali, ale po cichu – w szlafroku i ze słuchawkami na uszach. Żeby na wszelki wypadek nikomu nie przeszkadzać. Niech to będzie wreszcie bal na miarę naszych kurczących się możliwości.
Ten i kilka podobnych obrazów stają mi przed oczami za każdym razem, kiedy słyszę frazę „koniec chrześcijańskiego świata". Chrystianizm był i się zmył – mówią od pewnego czasu chrześcijańscy publicyści i myśliciele. Najpierw z żalem, chwilę później ze stoicką akceptacją dla praw rządzących światem i historią, a ostatnio nawet z radością oraz ulgą. Ta ostatnia tonacja zabrzmiała zaledwie kilka tygodni temu w wykładzie, jaki w Rzymie, na Uniwersytecie Angelicum, wygłosiła francuska filozof Chantal Delsol. Chrześcijaństwo im bardziej będzie niewidzialne, publicznie dyskretne, tym lepiej – stwierdziła katolicka myślicielka. Mówiła w tonie niby dobrze znanym, ale – może ze...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta