Chcę przede wszystkim, by dziewczyny były szczęśliwe
– Nie wiem, co dalej. Dziewczyny mogłyby jeszcze potrenować i na fali sukcesu ustawić się życiowo, finansowo, ale nie będę niczego sugerował – mówi Aleksander Matusiński, trener sztafety 4x400.
Jak smakują panu te dwa medale olimpijskie?
Wspaniale. Cały czas, od igrzysk w Rio, mieliśmy z tyłu głowy ten olimpijski medal. Dziewczyny stawały na podium mistrzostw świata i Europy, ale brakowało ostatniego skalpu. Chcieliśmy im zapewnić spełnienie oraz miejsce w historii polskiego sportu.
Poprzednie igrzyska tak bardzo siedziały wam w głowach?
Zdecydowanie tak. Uważam, że gdybyśmy tam w finale pobiegli jak w eliminacjach, to już w Rio mielibyśmy medal i spokojną duszę. Podchodzilibyśmy do kolejnych zawodów spełnieni. Nie było jednak ani miejsca na podium, ani gwarancji przyszłości, bo jedynie medal igrzysk daje olimpijską emeryturę.
Tylko Irena Szewińska i Teresa Ciepły zdobyły dla Polski więcej medali w konkurencjach biegowych od dziewczyn z pana sztafety...
Dla mnie one już są legendami. Są zawzięte, zażarte. Mieliśmy w tym roku dużo perypetii zdrowotnych, właściwie każda borykała się z jakimś urazem albo chorobą. Nie było łatwo, ale ze...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta