Tomasz Terlikowski: Nie ma zgody na dyskryminację
Ten felieton trzeba zacząć od faktów. Te są zaś takie, że choć Niemcy nie uznają Polaków za mniejszość narodową, to na poziomie landów wspierają nauczanie języka polskiego i przekazują na to środki publiczne. Jest więc kłamstwem stwierdzenie, którym posługują się nasi politycy, że na naukę polskiego Niemcy nie przekazują ani euro. Nie ma też mowy o symetrii w stosunkach, bo mniejszość niemiecka w Polsce to po prostu obywatele polscy, którzy od pokoleń mieszkają na tej ziemi, podczas gdy Polacy w Niemczech to obecnie w ogromnej większości emigranci. I jednym, i drugim należy się nauka języka, wsparcie aspiracji narodowych, ale sytuacja jest jednak odmienna.
Wbrew temu, co się wydaje, nie to jest jednak istotą problemu. Z perspektywy prawnej, ale także politycznej, fundamentalne znaczenie ma zupełnie co innego. Otóż nawet gdyby enuncjacje posła Janusza Kowalskiego o braku środków niemieckich na nauczanie polskiego były prawdziwe, to i tak podjęta na ich podstawie decyzja MEN o odebraniu uczniom pochodzącym z mniejszości niemieckiej dwóch z trzech lekcji języka ojczystego byłaby skandaliczna. Dlaczego? Bo 150 tysięcy osób należących do mniejszości niemieckiej to obywatele RP, z perspektywy prawa, moralności tacy sami,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta