Śmierć na wojnie to dobra śmierć dla fotografa
Świat musi zobaczyć zło. Musi widzieć, że ludzie umierają z głodu, że trwa wojna, że politycy rozgrywają swe partie ludzkim życiem. Musi widzieć ekshumacje ofiar zbrodni przeciwko ludzkości. I fotograf jest od tego, by pokazywać światu te tragedie.Rozmowa z Martą Smolańską, fotografem
Ciągnie cię do Ukrainy, chciałabyś tam pojechać? Czy może przeciwnie – to wielkie zło, które się tam dzieje, wręcz cię odtrąca?
Bardzo chciałabym pojechać na wojnę – do Ukrainy, ale nie tylko. I jest tylko jeden powód, dla którego nie jestem fotografem wojennym: moja córka. Dziecko jest dla mnie ważniejsze niż spełnienie zawodowe. Tak że bycie korespondentem wojennym pozostanie dla mnie niespełnialnym marzeniem.
Ale trochę jesteś taką korespondentką w Polsce, dokumentując zbrodnie z czasów II wojny światowej.
I to jest niesamowicie wciągające. Jest w tym pewien rodzaj adrenaliny, który powoduje, że chce się to robić ciągle i ciągle. Takie fotografowanie ludzi jest dla mnie czymś niesamowicie ważnym. Trudnym, ale bardzo satysfakcjonującym. Nawet jeśli część z tych ludzi nie żyje.
W przypadku ekshumacji to nawet nie część, tylko wszyscy.
Ale żyją ludzie, którzy schodzą do tych grobów zabrać z nich pomordowanych. A moja praca w Instytucie Pamięci Narodowej polegała też na fotografowaniu relacji ludzi, którzy żyli, pamiętali i byli świadkami. Fotografowałam też członków rodzin pomordowanych. I ich emocje są w końcu nieodłącznie związane z historią, która spoczywa w dołach śmierci.
Szukałaś też śladów...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta