Świat barw ochronnych
Ekipa Gierka wpadła w panikę, bo zetknęła się z oporem szerokich warstw społeczeństwa. Z filmowcami też nie bardzo wiedzieli, co robić. Z jednej strony apelowali o robienie filmów współczesnych i zaangażowanych, kiedy zaś takie powstawały, doszukiwali się w nich krytyki. Rozmowa z Krzysztofem zanussim, reżyserem, scenarzystą i producentem filmowym
Po „Iluminacji” mógł pan zacząć pracować na Zachodzie.
Nie, to nie było tak. Bezpiecznie nie poczułem się nigdy. Kiedy zrobiłem film amerykański „Morderstwo w Catamount”, dostałem następne podobne propozycje i zrozumiałem, że tego nie chcę.
Dlaczego nie chciał pan pracować w USA?
Samo robienie filmów nie bawi mnie aż tak bardzo, a zrozumiałem, że tam będę mówił nie w swoim imieniu, nie własnym głosem. Będę kręcił filmy tylko takie, do których ewentualnie coś wcisnę. Zobaczyłem, że w tym „Catamount Killing” wszystko, co było dla mnie najcenniejsze, zadecydowało o tym, że ten film nie podobał się tamtejszej publiczności. A nawet powodował złość i gwizdy na sali, z czego właściwie powinienem być dumny. Może te reakcje nie były do końca zamierzone, taki bezczelny nie byłem, ale to, co je sprowokowało, zrobiłem bardzo świadomie. Chciałem ludzi zaskoczyć. Namówić ich do akceptacji zbrodni, by potem pokazać – a fe! – jakie to brzydkie. Sami tego chcieliście? Dlaczego? Tak ustawiłem ofiarę zbrodni, aby nikt jej nie lubił: samotna, nieprzyjemna, głupia, właściwie zabić ją – to nic takiego. Można się jej pozbyć, jeśli to jest cena szczęścia dwojga ludzi, którzy tak bardzo tego szczęścia pragną. Potem pokazuję, że jednak zabić to coś strasznego, tak bardzo, że wszystkie owoce tego czynu tracą...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta