Przyszłość świata to Azja
Wielkie miasta Azji to kosmos. Każdy, kto próbuje zmierzyć się z tym żywiołem, odnosząc go do naszych, europejskich realiów czy wyobrażeń, jest w błędzie. Bredzi, nie wie, o czym mówi.
Trochę to podobne do polskich wyobrażeń o Ameryce na początku lat 90. Świetnie pamiętam tamte czasy. Jeździło się wtedy do Stanów po to, by zaczerpnąć u źródeł kapitalizmu, zrozumieć, a potem przenieść do siebie model gospodarczy, który niesie ze sobą – tak to wtedy rozumieliśmy – wolność i bogactwo. Bogactwo – choć nie wszystkim – przyniósł, ale czy wolność? To sprawa dyskusyjna.
Ale o tym innym razem. Ważne, że tamtej fascynacji towarzyszyło ocieranie się o kolory, polifonię ras i języków, komercyjny blichtr, który dla wielu był istotą tamtego doświadczenia. Dziś mamy to u siebie, choć rzecz jasna tylko w postaci jakiegoś substytutu. Zamerykanizowaliśmy się, ale czy naprawdę? Co ciekawe, odurzenie mojej generacji Ameryką w kolejnych pokoleniach zastąpiła fascynacja Azją. Ameryka stała się bogatym, ale łatwo osiągalnym przedłużeniem naszego podwórka; przywykliśmy do bycia zanurzonym w wodach cywilizacji euroatlantyckiej, niczym już nas nie kusi i niczym nie potrafi nas porwać. Z Azją jest przeciwnie; fascynuje, przyciąga jak magnes, kokietuje nową historią.
Nie tak dawno jeszcze karmieni byliśmy stereotypami o siermiężnych Chinach i dalekowschodnich tygrysach. Tyle że trzy dekady temu to...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta