Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszych serwisów.
Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.

Szukaj w:
[x]
Prawo
[x]
Ekonomia i biznes
[x]
Informacje i opinie
ZAAWANSOWANE

Bronię korridy

10 czerwca 2023 | Plus Minus | Jacek Pałkiewicz
Matador Serafín Marín na barcelońskiej La Monumental w 2011 r., podczas ostatniego sezonu walk na tej arenie. Ernest Hemingway pisał, że „walki byków są nieadekwatne dla Barcelony, ponieważ miasto jest zbyt bogate, aby tracić czas na medytacje o śmierci”
autor zdjęcia: DAVID RAMOS/GETTY IMAGES
źródło: Rzeczpospolita
Matador Serafín Marín na barcelońskiej La Monumental w 2011 r., podczas ostatniego sezonu walk na tej arenie. Ernest Hemingway pisał, że „walki byków są nieadekwatne dla Barcelony, ponieważ miasto jest zbyt bogate, aby tracić czas na medytacje o śmierci”
Juan Belmonte, prosty chłopak znikąd, wyrósł na żywą legendę. Ludzie odbierali go z areny i nieśli do hotelu na ramionach, bo był jednym z nich, osiągnął sukces i wzbogacił się tylko dzięki swojej odwadze (na zdjęciu w Madrycie w 1920 r.)
autor zdjęcia: Scherl/SZ-Photo/Forum
źródło: Rzeczpospolita
Juan Belmonte, prosty chłopak znikąd, wyrósł na żywą legendę. Ludzie odbierali go z areny i nieśli do hotelu na ramionach, bo był jednym z nich, osiągnął sukces i wzbogacił się tylko dzięki swojej odwadze (na zdjęciu w Madrycie w 1920 r.)

Cierpienie zwierząt jest bardzo nośne medialnie. Nie dajmy się jednak zwariować. Wolałbym, żeby ambasadorowie miłosierdzia i współczucia wobec stworzeń zajęli się realnymi problemami ludzkości.

Nazywali go geniuszem, trzęsieniem ziemi, huraganem. Juan Belmonte był największym z matadorów, na zawsze zmienił zasady walki z bykami, przekuwając swoje fizyczne niedostatki w jakość, spoufalał się z rogami zwierzęcia tak, jak nikt wcześniej. Śmiałość, samobójcza odwaga i kreatywność zarażały serca „aficionados”, zagorzałych miłośników corridy de toros. W 1912 r. dziennikarze ekscytowali się, pisali, że podniósł ją do rangi sztuki, łącząc elegancję i niebezpieczeństwo. Ewolucje z muletą w jego wykonaniu wykraczały poza kanony gracji, czyniąc z nich boską inspirację. To, co do tej pory było kunsztem, zamienił w quasi-anielskie natchnienie. Po śmiertelnym zranieniu Joselita el Gallo, rywala reprezentującego tradycję, prosty chłopak znikąd wyrósł na żywą legendę, cała Hiszpania składała jemu hołd. Ludzie odbierali go z areny i nieśli do hotelu na ramionach, bo był jednym z nich, osiągnął sukces i wzbogacił się tylko dzięki swojej odwadze.

Nietajony podziw okazywał mu zaprzyjaźniony z nim Ernest Hemingway, którego zamiłowanie do walki byków wynikało z upodobania do przesiąkniętego miłością i śmiercią życia pełnego niebezpieczeństw. W dramatycznej konfrontacji matadora z rozjuszonym bykiem pisarz widział sytuację, w której odsłania się rzeczywista wartość człowieka,...

Dostęp do treści Archiwum.rp.pl jest płatny.

Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.

Ponad milion tekstów w jednym miejscu.

Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"

Zamów
Unikalna oferta
Wydanie: 12592

Wydanie: 12592

Zamów abonament