Ogródek ojca Gregora
Groszek zwyczajny był wyborem doskonałym. Spowodował co prawda, że teoria Gregora Mendla nie broni się w świetle dzisiejszej wiedzy o mechanizmach dziedziczenia, ale pozwolił zrobić pierwszy krok.
Spędziłem nad albumami Brna długie godziny, całymi dniami kartkowałem wielotomową historię Brna, „Dějiny Brna”, z trudem, bo z trudem, ale jakoś orientuję się w topografii miasta na przestrzeni dziejów, rozpoznaję charakterystyczne punkty na panoramach z – na przykład – XVII stulecia, biorę poprawkę na przebudowy, a nawet zmiany koryt brneńskich rzek, słowem: mniej więcej (raczej mniej, to oczywiste) oswoiłem się z tutejszą architekturą.
Ale nagle w jakimś albumie, powiedzmy, zbierającym fotografie Karela Ottona Hrubego z lat pięćdziesiątych, widzę zatłoczoną ulicę, twarze ludzi, ich stroje i wpadam w poznawczą panikę: nigdy nie będę wiedział, co myśleli, jak widzieli to miasto, gdzie najczęściej kupowali papierosy (i jakich na przykład marek), czego się bali, z czego się cieszyli. A nawet jeżeli ktoś mi powie albo gdzieś o tym przeczytam, to oddzielony od tego będę grubą szybą historii. To tak, jakbym zapytał ich, jak wtedy pachniało to miasto. Nawet jeżeli ktoś znajdzie w pamięci zapach i – co może nawet ważniejsze – język do jego opisu, co mi to niby da?
A mówimy tu o Brnie na dwie dekady przed moim urodzeniem. Co dopiero, gdyby chodziło, powiedzmy, o międzywojnie, schyłek habsburskiej władzy albo i XIX wiek?
Zatarty charakter miejsca
Zresztą, oglądać jakąś siedemnastowieczną panoramę Brna,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta