Byłam na Szewskiej
Choć „Na Szewskiej” jest lekturą arcyciekawą i dziękuję Cezaremu Łazarewiczowi za tę książkę, to w moim odczuciu nie wszystko udało się autorowi wyjaśnić, wiele akcentów nie zostało celnie rozłożonych, a rozumowanie zawiera luki.
Sama go namawiałam, by zajął się sprawą Pyjasa. Cezary Łazarewicz jest uznanym i utalentowanym reportażystą, autorem książki, która powinna trafić na listę lektur szkolnych – „Żeby nie było śladów. Sprawa Grzegorza Przemyka”. A przecież teraz, po przeczytaniu „Na Szewskiej”, martwię się i czuję dziwne pomieszanie. Wszystko jest w tej książce rzetelnie poukładane, racje podzielone i wyważone, metoda wysnuwania wniosków klarowna, a całość świetnie się czyta. Skąd zatem poczucie skołowania i niedosytu? Wiadomo, że bohaterów tamtych wydarzeń (albo ich kolegów) trudno autorowi zadowolić. Starałam się jednak czytać „Na Szewskiej” bez emocji, wyłącznie „rozumem”. I była to pasjonująca lektura. Wymagająca jednak komentarza.
Pyjas nie był nikim
1. Staszek Pyjas nie był zdegenerowanym alkoholikiem. Łazarewicz cytuje nauczycieli i wykładowców Uniwersytetu Jagiellońskiego, którzy opowiadają o wybitnie uzdolnionym i wykształconym młodym człowieku. Ale opinie te osłabia nie wiedzieć ile razy powtarzana mantra o nadużywaniu alkoholu. Powiem więc dobitnie, co myślę na ten temat. Filologia polska na UJ była w tamtym czasie kierunkiem elitarnym, co przecież Łazarewicz przyznaje. Staszek – chłopak z głębokiej prowincji, który musiał nadrabiać braki kapitału kulturowego, ale nigdy nie powtarzał roku, przeciwnie,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta