Gliniane nogi kolosa
Prigożyn, niezależnie od groteskowości swojego „marszu na Moskwę”, pokazał, jak słaba jest konstrukcja zbudowana przez Putina.
W pierwszych chwilach kryzysu wydawało się, że szef wagnerowców Jewgienij Prigożyn zachowuje się, nie przymierzając, jak Juliusz Cezar. Rzuca kośćmi gdzieś na wysokości Rostowa i na czele zbuntowanych legii, przekraczając mętne nurty Donu, pędzi na Woroneż i dalej do Moskwy. W Moskwie zaś już wiedzą, że zbliża się większy kryzys; Pompejusz w osobie Władimira Putina pakuje się do samolotu i zmyka do Petersburga. A w ślad za nim skorumpowani senatorowie, nędzna oligarchia, lokaje systemu i sługusy władzy. Tylko jeden dzielny Brutus wraca moskwiczem do Moskwy – to propagandysta Putina Władimir Sołowjow. Lamentując przy tym na Telegramie nad Rosją i modląc się, by Prigożyn zawrócił.
Jeśli kogoś groteskowość tego porównania rozśmieszyła (dziś nie da się na to patrzeć inaczej), to proszę o chwilę...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta