Kraina czarów jest pełna przemocy
Największym problemem jest to, że na Bałkanach w pierwszej kolejności jesteś identyfikowany jako członek danego narodu, np. Serb lub Chorwat, a dopiero potem jako człowiek. Zdradzić cię może wszystko: język, dialekt, tablice rejestracyjne.Rozmowa z Laną Bastašić, bośniacką pisarką
Sprawa pani narodowości jest dość skomplikowana. Bo czytam, że jest pani Bośniaczką, która urodziła się w Zagrzebiu, a rodzina ma korzenie serbskie.
Formalnie urodziłam się jeszcze w Jugosławii. Taki był mój pierwszy paszport, których dziś mam równocześnie aż trzy. Moi rodzice należeli do mniejszości serbskiej pośród Chorwatów w Zagrzebiu, więc postanowili wyjechać, jeszcze przed wybuchem wojny. Dorastałam już w Bośni, w Banja Luce, gdzie chodziłam do szkoły i skończyłam studia. Później wyjechałam do Pragi, potem do Barcelony, gdzie mieszkałam przez siedem lat, a po drodze jeszcze krótko w Belgradzie. Obecnie do lutego pozostaję na stypendium w Berlinie. Dużo miast na B. (śmiech)
I nie protestuje pani, kiedy przedstawia się panią jako Bośniaczkę?
Większość życia spędziłam w Bośni, więc ten kontekst chyba najlepiej mnie definiuje.
Mówi się niekiedy w brutalny sposób, że Bośnia i Hercegowina to państwo wymyślone przez zachodnich polityków przy mapie, które rozsadzają różnorodności etniczne i które nie ma przyszłości. Bolą panią takie opinie?
Zacznę od tego, że jestem dosyć niechętna samej idei państw narodowych. Może to skutek tych trzech paszportów i złożonej tożsamości. Łatwiej mi jest identyfikować się z miastami...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta