Jesteśmy w połowie drogi
Iga nieustannie uczy się nowych rzeczy i zaskakuje mnie mądrością. Cieszę się, że zaraziłem ją konsekwencją do sportu – mówi „Rzeczpospolitej” ojciec najlepszej polskiej tenisistki Tomasz Świątek.
Liderka rankingu WTA polubiła już trawę?
Niejeden kibic liczył nawet na jej zwycięstwo w Wimbledonie i chciałoby tego moje serce, ale rozum mówi coś innego. Ćwierćfinał to sukces. Pamiętajmy, że granie do końca w Roland Garros ogranicza możliwość przygotowań. Iga miała kilka treningów, zagrała turniej i po chwili była w Londynie. Cieszę się z progresu, który robi. Jest wiele elementów, które muszą się złożyć na to, aby odnieść sukces, a po drodze zdarzają się różne wydarzenia i przygody.
Były takie przed Londynem?
Przygód nie było. Przeszkodą jest potrzeba większego ogrania na trawie. To nawierzchnia specyficzna. Jest energochłonna, nie wszyscy ją lubią, inaczej się tam biega, a piłka na każdej trawie odbija się w inny sposób. Wyjaśniało to już kilku ekspertów.
Pan czuje się ekspertem od tenisa?
Absolutnie nie. Jestem obserwatorem, nigdy nie grałem zawodowo. Widzę dobre czy złe zagrania, ale to są moje wnioski, które nie zawsze pokrywają się ze spostrzeżeniami fachowców. Czasami, kiedy coś zauważę, luźno rozmawiamy o tym z Igą. Nie próbuję jednak wchodzić w kompetencje trenerów ani być od nich mądrzejszy.
Jak dużo czasu ma pan dla córki?
Bardzo mało. Trochę więcej, kiedy uda mi się pojechać na turniej. Mamy wtedy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta