Towarzysze broni i niedoli
Guy Ritchie nakręcił jeden z lepszych filmów od długiego czasu, dopiero gdy odszedł od swoich charakterystycznych, efekciarskich pomysłów na kino.
Brytyjczyk Guy Ritchie zrealizował w karierze wiele filmów w stylu, co tu dużo mówić, samego Guya Ritchiego. Od „Porachunków” (1998) i „Przekrętu” (2000) aż po „Sherlocka Holmesa” (2009) i „Dżentelmenów” (2019) często buduje swe filmy na przeładowanej informacjami i dowcipem anegdocie oraz równie przekombinowanej warstwie wizualnej. Teraz postanowił zrobić „Przymierze” – kino, które w niewielkim stopniu budzi skojarzenia z jego wcześniejszymi projektami. I choć jest to bodaj najbardziej osobliwy obraz w karierze reżysera, to na paradoks zakrawa fakt, iż w oryginale nadano mu tytuł „Guy Ritchie’s The Covenant”, który wszak tylko wzmacnia instancję autorską. Tak czy inaczej, film Guya Ritchiego, który najmniej przypomina jakikolwiek...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
