Sieci neuronowe na Dzikim Zachodzie

autor zdjęcia: SHANNON STAPLETON/Reuters/Forum

źródło: Rzeczpospolita

Jeden z eksperymentów: 18-stronicowy komiks pod tytułem „Zarya of the Dawn”, stworzony za pomocą generatora ilustracji MidJourney przez Kris Kashtanova

źródło: Rzeczpospolita

Nikt jeszcze nie wie, co właściwie jest legalne, a co nie. Wszyscy więc eksperymentują z nową zabawką, by sprawdzić, w którym momencie ktoś mający dobrego prawnika powie „stop” i wymusi formalizację zasad dotyczących dzieł stworzonych przez AI.

Jednym z najbardziej kontrowersyjnych aspektów działalności sieci neuronowych jest sposób ich trenowania. Zanim program będzie się nadawał do czegokolwiek, trzeba dać mu wiele danych, które „nauczą” go rozumieć i przetwarzać żądania użytkownika. Jeśli sztuczna inteligencja ma mi narysować zielonego konia, musi najpierw dowiedzieć się, czym jest kolor zielony oraz czym jest koń. A żeby to było możliwe, trzeba ją najpierw nakarmić ilustracjami tych zwierząt i rzeczy w tym kolorze.

Jeśli AI generująca tekst otrzyma polecenie stworzenia opowiadania w stylu Stephena Kinga, najpierw będzie musiała zapoznać się z twórczością literacką tego autora, a także z ich recenzjami i analizami wskazującymi, co właściwie jest wyznacznikiem tego stylu. Nie dzieje się to w czasie rzeczywistym (na takiej zasadzie, na jakiejś działa choćby wyszukiwanie Google), ale w ramach treningu sieci neuronowych. Z tego też powodu większość publicznych generatorów treści używających tej technologii nie ma wiedzy o aktualnych wydarzeniach.

Proces ten budzi wśród twórców materiałów, których użyto do trenowania AI, mieszane uczucia – ujmując to najdelikatniej, jak tylko można. Na ogół nie otrzymują oni żadnego wynagrodzenia za wykorzystanie ich dzieł. Najczęściej nie wiedzą nawet, że do takiego wykorzystania doszło. Często odkrywają to dużo później, gdy sieci neuronowe zdążą...