Mobilizacja, której boi się Kreml
Władze próbują wszelkich dostępnych sposobów, by uzupełnić braki żołnierzy w armii i jednocześnie nie wywołać społecznych niepokojów.
– Codziennie 1000–1500 osób przychodzi, by podpisać kontrakty (na zawodową służbę wojskową – red.). To jest to, co wyróżnia rosyjski naród, rosyjskie społeczeństwo. Nie wiem, w jakim innym kraju byłoby to możliwe (…). Ludzie świadomie idą do służby wojskowej, wiedząc, że w końcu i tak trafią na front – zachwycał się prezydent Władimir Putin w trakcie Forum Ekonomicznego we Władywostoku.
Według niego od początku roku już około 270 tys. ludzi dobrowolnie podpisało kontrakty na służbę w armii. Rok temu zaś, podczas ogłoszonej przez prezydenta „częściowej mobilizacji”, powołano pod broń 300 tys. osób. Putin nie powiedział tego wprost, ale zasugerował, że przy takiej ilości ochotników nie będzie potrzebna kolejna mobilizacja.
Ale eksperci wojskowi wskazują, że ten napływ ludzi do wojska – o dziwo – wcale nie zwiększył liczebności armii. A Rosjanie coraz intensywniej szykują się do uchylania się od służby.
Słowo prezydenta
Widmo mobilizacji zawisło nad Rosją. Tym realniejsze, że formalnie zeszłoroczna „częściowa...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta