W ten projekt mało kto wierzył
Justine Triet, reżyserka filmu „Anatomia upadku” Sandra, bohaterka „Anatomii upadku”, to nie ja. Jej życie jest inne od mojego, ale znam uczucia, które jej towarzyszą. W końcu zawsze piszemy i opowiadamy historie, które jakoś wypływają z naszego doświadczenia.
Złota Palma w Cannes, pięć Europejskich Nagród Filmowych, Złote Globy za scenariusz i dla najlepszego filmu zagranicznego, siedem nominacji do brytyjskich nagród BAFTA i jedenaście do francuskich Cezarów, ponad 50 dorocznych nagród krytyków z całego świata za rok 2023. Rozmawiałam z Justine Triet w Paryżu 22 stycznia. Następnego dnia Amerykańska Akademia Filmowa ogłosiła nominacje do Oscarów. „Anatomia upadku” dostała pięć nominacji w najważniejszych kategoriach: dla najlepszego filmu, za reżyserię, scenariusz oryginalny, główną rolę kobiecą i montaż.
Sukcesy „Anatomii upadku” zaskoczyły panią?
Absolutnie. Mało kto w ten projekt wierzył. Nawet tuż przed zdjęciami słyszałam: „Będzie trudno, film jest adresowany do wymagających widzów, z założenia przegadany, nie masz w obsadzie wielkich gwiazd”. A ja bardzo chciałam nakręcić dramat sądowy. Oglądam dużo seriali prawnych – dokumentalnych i fikcyjnych – i postanowiłam sama wykorzystać tę konwencję. Ale też skonfrontować zachowania bohaterów z przyjętymi normami społecznymi.
A więc tak: w tajemniczych okolicznościach mężczyzna wypada z okna na poddaszu własnego domu we francuskich Alpach. O morderstwo zostaje oskarżona żona ofiary, pisarka, matka ich jedenastoletniego, ociemniałego po wypadku syna. Trwa proces. Czy Sandra Voyter wypchnęła męża z okna czy nie. Dynamika postępowania na sali sądowej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta